Już wiem, że tym postem wielu osobom podpadnę. Jest to temat którym zainteresowane są chyba głównie dwie strony - ci którzy tezę o marksizmie kulturowym wszechobecnym we współczesnej zachodniej cywilizacji gorąco popierają i nie są zbyt otwarci na debatę na temat tego czy coś takiego jak marksizm kulturowy w ogóle istnieje, oraz z drugiej strony ci, którzy bez zastanowienia ideę tę wyśmiewają jako kolejną swego rodzaju teorię spiskową. Oczywiście na pewno istnieją inne osoby, takie o zdrowszym nastawieniu do tematu, ale mam wrażenie, że te dwie grupy niestety przeważają. Własnie dlatego temat zdaje się być niewdzięczny do opisywania, o ile nie postawimy się jasno po którejś z opcji i nie dostaniemy poparcia którejś ze stron barykady. Mimo to temat opisać muszę, gdyż od jakiegoś czasu już mi się na jego opisanie zbiera chęć i nie mam zamiaru pomijać pomysłów na posty które uważam za ważne lub interesujące z powodu jakiejś samocenzury.
Peterson o "strawman vs ironman" na przykładzie Dostojewskiego. W jego powieściach reprezentanci antytezy tego co Dostojewski popiera zwykle są bardzo silni i mądrzy. Nie idzie on na łatwiznę przedstawiając swoich złoczyńców jako słabych i głupich
Wszelkich ewentualnych krytyków mojego wpisu zapewniam jednak, że nie mam zamiaru okopywać się po żadnej ze stron w jakichś wojenkach politycznych. Moja ogólna teza na temat "marksizmu kulturowego" jest krytyczna, to prawda, bliżej końca też przedstawię swoją opinię szerzej. Nie oznacza to jednak, że stawiam się tutaj jednoznacznie po stronie lewicy czy też jestem wrogi ogólnie pojętej prawicy. Nie temu służy ten wpis, przygotowując się do niego sam temat badałem i następnie wyciągałem wnioski które potwierdzały lub zaprzeczały moje poglądy czy też oczekiwania. Staram się trzymać tutaj szczytnej zasady "steel man" zwaną też "iron man" która jest przeciwieństwem "straw man". Straw man, czyli chochoł, oznacza przedstawianie fałszywych argumentów strony z którą się nie zgadzamy, bardzo słabych argumentów lub w wersji osłabionej, by potem móc łatwo te niby-argumenty obalić i ogłosić sukces. Steel man z kolei oznacza coś odwrotnego - przedstawianie argumentów z którymi się nie zgadzamy w najlepszej ich wersji, wzmacnianie ich jeszcze. Z jednej strony jest to oczywiście intelektualna uczciwość, a z drugiej pozwala to być pewnym iż nasze tezy czy też poglądy rzeczywiście zostały sprawdzone i możemy się ich trzymać. Że nie jest tak iż unikaliśmy krytyki lub celowo osłabialiśmy kontrargumenty, by nie musieć się z nimi mierzyć. Albo jeśli nasze argumenty nie przetrwają tej próby, oznacza to, że trzeba może jakieś poglądy zmienić.
Dodam tylko, że do krytyki wszelakiej zapraszam, z nadzieją, że zachowa ona minimum kultury mimo tematu politycznego. :)
Natomiast dokładniej, o czym wpis tak naprawdę będzie? Śpieszę z wyjaśnieniami dla tych którym termin marksizm kulturowy mówi niewiele.
O czym będzie mowa - marksizm kulturowy
Pojęcie to nie ma oficjalnej definicji w żadnej według mnie poważnej bibliografii, nie ma o tym nawet strony na wikipedii, która o marksizmie kulturowym wspomina tylko we wpisie o szkole frankfurckiej, nazywając marksizm kulturowy wprost "antysemicką teorią spiskową"^. Szkoła frankfurcka to potoczna nazwa jednostki uniwersyteckiej związanej z badaniami na temat marksizmu i uznawanej za kolebkę marksizmu kulturowego. Mimo braku chociażby strony na wikipedii czy poważanych publikacji, istnieją różne bardziej lub mniej amatorskie materiały na ten temat. Tak więc pojęcie to istnieje i przejawia się w dyskursach politycznych. Używają go najczęściej różne środowiska które można bardziej lub mniej wiązać z szeroko pojętą prawicą (szeroko pojętą, bo daleko mi do szufladkowania i upraszczania poglądów różnych grup które tego pojęcia używają). Autorzy posługujący się tym terminem zwykle mówią o tym, iż idee marksizmu są obecnie powszechnie realizowane w zachodniej cywilizacji przez establishment. Idee które oczywiście według autorów są złe a nawet tragiczne w skutkach i są realizowane pod przykrywką wielu innych zjawisk które na pierwszy rzut oka dla Kowalskiego nie mają nic z marksizmem wspólnego, który to marksizm nasz Kowalski kojarzy raczej głównie z komunizmem. Pod płaszczykiem marksizmu kulturowego może więc znaleźć:
- wspieranie środowisk LGBT,
- popieranie multikulturalizmu, popieranie imigracji,
- polityczna poprawność,
- rzekome atakowanie i niszczenie instytucji rodziny,
- "walka" z kościołem, wartości narodowych, konserwatywnych,
- tak zwany "gender", w każdym tego słowa znaczeniu,
- wprowadzanie swobód seksualnych, legalizacja aborcji,
- ateizm
Widzimy więc, że chodzi tutaj o coś, co wielu nazwałoby prostym językiem jako "lewactwo".
Geneza
Skąd natomiast marksizm kulturowy miał się wziąć? Ogólna teoria jest taka, że marksiści którzy w XX wieku polegli próbując dokonywać rewolucji metodami "tradycyjnymi", postanowili zmienić stosowane metody i zacząć dążyć do rewolucji lub zmiany społeczeństwa na drodze kulturowej. Idee i cele marksizmu miały być więc zachowane, zmienić miał się jedynie front walki, czyli metody osiągnięcia tych celów. Innymi słowy, jak określa to Dariusz Rozwadowski, autor książki "Marksizm kulturowy", robotnicy jako narzędzie rewolucji zawiedli więc marksiści musieli znaleźć sobie nowy "proletariat". Mieli go znaleźć pośród feministek, zbuntowanej młodzieży, aktywistów antynuklearnych, pacyfistycznych i mniejszości seksualnych.^
Antonio Gramsci
Kilka źródeł za ojca marksizmu kulturowego uznaje Antoniego Gramsci, włoskiego historyka, dziennikarza i polityka, filozofa, teoretyka komunistycznygo. Jak twierdzi portal staraprawda.com, Gramsci powiedział iż:
"zachód musi zostać zdechrystianizowany, powiedział Gramsci, poprzez „długi marsz przez kulturę”^
Gramsci był komunistą który za rządów Mussoliniego został zamknięty w więzieniu (z tego okresu tego zachowało się wiele jego listów do żony i synów^). Jego poglądy zakładały zastąpienie chrześcijaństwa komunizmem, i potrzebę tak zwanej "war of position" o której pisał podczas uwięzienia.^ Nie on jednak stworzył pojęcie "długiego marszu przez instytucje (posiadające władze)". Nazwa ta została wymyślona przez Rudiego Dutschke który urodził się 3 lata po śmierci Gramsciego i był aktywnym członkiem protestów studenckich w Niemczech.^ Zauważmy, że przytaczane tutaj źródła oraz na przykład kontrowersyjny ksiądz Jacek Międlar^ błędnie nazywają to "długim marszem przez kulturę". Pojęcie takie nie istniało, wszystko według mnie wskazuje na to, iż zostało ono przeinaczone przez ludzi posługujących się terminem "marksizm kulturowy".
Ciekawostką jest, że podobno Gramsci przed śmiercią miał rzekomo przyjąć chrześcijanizm i się nawrócić. Jednak nawet chrześcijańskie źródła mówią, iż jednoznacznego dowodu na to nie ma.
Co dalej? Szkoła frankfurcka i "eurokomunizm". Co do tego pierwszego, posłużę się wikipedią:
istniała w latach 1923–1933 na Uniwersytecie we Frankfurcie, a od 1933 roku kolejno: przy paryskiej École normale supérieure i nowojorskim Uniwersytecie Columbia, a od 1949 ponownie we Frankfurcie nad Menem. Szkoła frankfurcka zasłynęła ze sformułowania teorii krytycznej oraz badania podstaw marksizmu. Badacze poświęcający się tym zagadnieniom skupiali się na problematyce relacji „podmiot – przedmiot” poznania i działania, a także podkreślali konieczność widzenia społeczeństwa w roli podmiotu własnych działań ^
I to właśnie szkoła frankfurcka jest oskarżana o bycie jedną z głównych kolebek współczesnego marksizmu. To tam powstała "teoria krytyczna", czyli termin obejmujący ogół teorii analizujących i krytykujących kulturę oraz społeczeństwo. Z tego środowiska wywodzi się wielu znanych myślicieli, takich jak Erich Fromm czy też Adorno, jednak ich powiązania z marksizmem skreślają ich w oczach postulujących istnienie "marksizmu kulturalnego".
Co z eurokomunizmem? W skrócie, to Unia Europejska jest uznawana za narzędzie komunistów mające na celu stworzenie nowego centrum tego ustroju w Europie. Wszystko przez tak zwany "Manifest z Ventotene" z roku 1941 w którym trzech antyfaszystowskich, komunistycznych intelektualistów (Spinelli, Rossi i Colorni) postulowało utworzenie unii państw europejskich. Unia taka była przedstawiana jako antidotum na zapędy faszystowskie i kolejne konflikty na miarę wojen światowych. Wszystko dzięki połączeniu tych państw wspólną polityką. Jak pokazała historia, rozwój wspólnych zależności gospodarczych w Europie prawdopodobnie spełnił te oczekiwania, jednak odnoszę wrażenie iż sam Manifest z Ventone mówił o czymś więcej niż zależności, postulował większą ingerencję w państwa narodowe^. Dlatego też nie dziwię się, iż niektóre środowiska nie widzą tego manifestu jako czegoś dobrego. Widzą w tym manifeście napisanym przez trzech komunistów ideowe podstawy UE, dlatego też zapewne wiążą samą UE z komunizmem, mimo iż instytucja ta żadnych wartości komunistycznych nie wykorzystuje w swojej głównej, codziennej działalności.
Budynek Instytutu Badań Społecznych. To wokół IBS ukształtowała się grupa intelektualistów reprezentująca zbiór poglądów określany potocznie jako szkoła frankfurcka
Młotem ich, młotem
Facebookowy fanpage o nazwie Młot na marksizm zajmujący się tematem o którym dziś mówimy, posiada ładny schemat powiązań między ważnymi postaciami oraz odłamami i nurtami marksizmu na przestrzeni lat. Schemat możecie zobaczyć pod tym odnośnikiem. Znajdziemy tam Marksa we własnej osobie - zarówno "młodego marksa" jak i "zwykłego". Zdaje się to być słuszny podział gdyż poglądy wielu ludzi, w tym Marksa, mogą znacznie się różnić na przestrzeni ich życia i należy czasami je rozpatrywać jako trochę różne idee. Marksa można rozpatrywać jako dwie postacie. Po pierwsze jako ekonomistę politycznego, kogoś kogo teorie aspirowały do rangi "nauki" opisującej to co w przestrzeni ekonomii musi się stać. Engels mawiał iż Marks "wynalazł 'prawa' rządzące społeczeństwem" co jak wiemy obecnie... nie jest prawdą, choć Marks przewidział na przykład akumulację kapitału w górnych warstwach społeczeństwa. Po drugie jako filozofa heglowskiego, czyli opierającego się na Heglu. Heglu w którym co bardziej zaawansowani badacze "marksizmu kulturowego" upatrują prawdziwej przyczyny zła tkwiącego w marksizmie i nie tylko, istniejącego jeszcze przed samym Marksem. Przykładowo niemal 40 minutowy wykład księdza profesora Tadeusza Guza zatytułowany jest "Za Heglem stoi sam diabeł".
Dlaczego tak wielu chrześcijan nie lubi Hegla, to raczej temat na inny artykuł. Wróćmy jednak do wspomnianego schematu prezentującego genezę "marksizmu kulturowego". Mimo, że na wspomnianym schemacie Gramsciego nie znajdziemy, to jest on dość imponujący. Opiera się głównie (jeśli nie wyłącznie) na pracy Krzysztofa Karonia, znanego z prowadzenia w sieci materiałów z serii "Historia antykultury". Materiałów które są jednym z nielicznych dostępnych polskich opracowań na temat pojęcia marksizmu kulturowego.
Pan Karoń wraz z fanpagem "Młot na marksizm" który opiera się na jego pracy, oraz z książką niejakiego Dariusza Rozwadowskiego "Marksizm Kulturowy" są jednymi z nielicznych źródeł które starają się do tematu podejść poważnie. Trudno nie zauważyć jednak, że powiązania te są bardzo rozbudowane. Tutaj już mi osobiście pojawia się taka myśl, że być może są one zbyt rozbudowane, zbyt szerokie. Innymi słowy - że termin marksizmu jest używany na tyle szeroko, że nie można tak samo traktować marksistowskich poglądów Lenina, jak prac Ericha Fromma na temat seksualności człowieka. Że partia Zielonych to nie jest zagrożenie dla ludzkości niczym stalinizm, że nijak ma się beat generation do Engelsa, że maoizmowi daleko do pacyfizmowi, Woodstockowi i dążenia do nuklearnego rozbrojenia. To jednak moja subiektywna wstawka, na więcej subiektywnych opinii pozwolę sobie w ostatnim akapicie tekstu.
Marksizm kulturowy według Krzysztofa Karonia
Wspomniałem iż Krzysztof Karoń to jedna z nielicznych osób (przynajmniej w polskiej sferze) która stara się poważnie definiować i badać temat marksizmu kulturowego. Stara się, ale jednak odnoszę nieodparte wrażenie iż dość mocno osoby takie jak pan Karoń łatają luki w całej teorii i zamiast starać się opisywać rzeczywistość, miejscami podciągają ją pod teorię o marksizmie kulturowym tak, by teoria ta się nie rozpadła. Innymi słowy - wszystko to jest naciągane. Oprócz wspomnianego pojęcia "długiego marszu przez kulturę", które zostało przeinaczone (istnieje jedynie "długi masz przez instytucje") w niektórych źródłach, to sama idea "Antykultury" opisywana przez Karonia jest stworzona przez niego niejako z powietrza. Istnieje oczywiście coś takiego jak kontrkultura, jednak antykultura jest tworem pana Krzysztofa, z tego co mi wiadomo. Nie twierdzę, że nie można tworzyć nowych pojęć, moje osobiste i subiektywne odczucie jest jednak takie, że tak jak wspomniałem, pojęcia te na siłę starają się rzeczywistość podciągnąć pod istniejącą wcześniej teorię. Dla jasności, antykultura na stronie Krzysztofa Karonia opisywana jest tak:
Podstawową techniką antykultury jest zacieranie lub odwracanie znaczeń pojęć utrwalonych w języku kultury. Dla kultury i dla antykultury takie pojęcia jak wolność, równość, sprawiedliwość, tolerancja, własność, praca, zabawa, sztuka, kultura, dobrobyt, demokracja, kapitalizm itp. mają zupełnie różne znaczenia. W rezultacie antykultura i kultura posługując się tym samym językiem i tymi samymi pojęciami mówią to samo, ale mają na myśli zupełnie coś innego. Jakakolwiek dyskusja między kulturą i antykulturą na poziomie języka rozumianego intuicyjnie jest więc niemożliwa
Brzmi jak coś co jest dość efemeryczne i trudne do wskazania palcem. Skoro operuje tymi samymi pojęciami co normalna kultura, ale co innego ma na myśli, to jak możemy ustalić co jest antykulturą, a co kulturą? Idąc dalej - jak ustalić co jest marksizmem kulturowym, a co nie? O tym również mówi nam pan Karoń, w nagraniu "Po czym rozpoznać marksizm". Całość trwa jednak 25 minut:
Moja osobista opinia
Tutaj ostrzegam, ten ostatni akapit jest bardziej subiektywny. Pozwalam sobie tutaj na bardziej osobistą opinię, jednak mówię o tym otwarcie iż jest to moja opinia. Zdanie o idei marksizmu kulturowego możecie wyrobić sobie sami.
Jakub Zgierski, autor fanpage'a "Młot na marksizm" w swoich wywiadach przedstawia nam przykład marksizmu również u Dalajlamy. Sam zresztą otwarcie mówi "jako że jestem dociekliwy, szukam marksizmu wszędzie". Po tym wywiadzie odniosłem wrażenie, że teza jest taka iż skoro buddyzm jest panteistyczny, a Hegels był panteistą, a Marks czerpał z Hegla to buddyzm jest marskistowski. Choć oczywiście to celowe przejaskrawienie i uproszczenie. Kierując się innymi angielskojęzycznymi źródłami, poważniejszymi i mniej poważniejszymi, otwarcie antysemickimi możemy zauważyć, że o udział w spisku marksizmu kulturowego oskarżany jest też znany filozof i socjolog Erich Fromm, psychoanalitycy związani z myślą freudowską. Inne antysemickie źródła uznają, że elementami marksizmu kulturowego są zarówno małżeństwa różnych "ras", prawa przyznawane gejom jak i masowa imigracja czy... pedofilia. Wszystkie te elementy mają być częścią tego samego "planu", jeden worek do którego zostały one wrzucone. Choć zaznaczam oczywiście iż jak widać te materiały są niskiej jakości i to trochę inny sort argumentacji niż ten dostarczany przez pana Karonia, który jest na o wiele wyższym poziomie niż obrazki "z internetu".
Ten sam pan na którego powoływałem się na początku odnośnie "steelman" i "strawman". Twierdzi iż marksiści niszczą zachodnie uniwersytety swoimi niezdrowymi ideami. Znawca marksizmu twierdzi jednak, iż to teza wyssana z palca
Z drugiej strony mamy Jordana Petersona który otwarcie mówi iż na uczelniach występuje za dużo Marksizmu. Z kolei Richard Wolff, znany i otwarty marksista odpowiada, że na uczelniach w stanach marksizmu praktycznie nie ma. Występują idee które można by powiązać z marksizmem stosując zapewne takie mapki jak ta dostarczona przez Młot Na Marksizm. Idee te to na przykład post modernizm. Marksizm sam w sobie nie ma jednak wielu zwolenników pośród amerykańskich wykładowców, jak sugeruje Peterson. Na obronę tych którzy stawiają tezę o marksizmie kulturowym należy jednak wspomnieć iż również Richard Wolff twierdzi w innych swoich wykładach, że nie ma czegoś takiego jak jeden marksizm. Są marksizmy. I rzeczywiście można tym określeniem nazwać idee które nie są bezpośrednio powiązane z marksem. Adorno i inni mieli swoje własne interpretacje, poglądy, powiązane z marksizmem. Ale... wszystko ma swoje granice, i w pewnym momencie wrzucanie wszystkiego do jednego worka traci sens. prof. Raymond Geuss, znany badacz marksizmu z kolei twierdzi^, że pojęcie "marksizmu" to różne rzeczy, na przykład:
- badania teorii Marksa z punktu widzenia historycznego,
- spojrzenie na doktrynę marksistowską w oderwaniu od zmiany poglądów Marksa na przestrzeni życia. Trochę takie wygładzenie wszystkich szczegółów i stworzenie jednej głównej doktryny,
- traktowanie marksizmu nie jako doktrynę, ani nie przez pryzmat osoby Marksa, ale jako określonej tradycji myślenia o świecie w określony sposób. Tak samo jak mówimy o darwiniźmie
I wymienia jeszcze inne sposoby rozumienia pojęcia marksizm. W obliczu tego argumenty niektórych środowisk wydają się być szczególnie uproszczone i płaskie, gdy krytykują wszystko co ma w sobie choć cień powiązań z marksizmem.
Tutaj jak widać mój tekst staje się trochę bardziej subiektywny, przedstawiam swoje własne opinie i spostrzeżenia. Bo według mnie na tym etapie powstaje pytanie, czy idea marksizmu kulturowego w takim razie nie stała się czymś zbyt ogólnym, rozmytym? Czy to nie jest nowe "lewactwo" którym zaczęto wrzucać do jednego worka wszystkie poglądy niewygodne dla danej osoby? Albo idąc dalej, nie jest to rzeczywiście teoria spiskowa? Czy nie lepiej zająć się analizą konkretnych idei, poglądów, problemów? Takich jak ewentualne problemy z kapitalizmem i zmiany w kapitalizmie, gender (a właściwie "gendery", bo różne rzeczy kryją się pod tym pojęciem), polityka imigracyjna, polityka społeczna, problemy ekologiczne niż starać się na siłę tworzyć jakiś "master plan", jakąś "teorię wszystkiego" która obejmie swoim zasięgiem całe zło tego świata, a przynajmniej to co używający pojęcia "marksizmu społecznego" uważają za zło tego świata? Zło do którego zalicza się nawet partia Zielonych, według schematu przygotowanego przez Młot na marksizm...
Mem internetowy wyśmiewający Petersona i innych. Rzekomo użycie terminu "marksizm kulturowy" lub w tym wypadku "post-modernistyczny" ma być terminem-parasolem pod którym kryje się wszystko co autorowi "się nie podoba". Jest on oparty na oryginalnej wersji memu z Hitlerem, który uderzał w ludzi nazywających wszystko co im się nie podoba "Faszyzmem/Hitleryzmem"
Powstaje problem polegający na tym, że będąc gejem, ateistą lub kimś o innych poglądach, możesz być automatycznie zakwalifikowany jako marksista kulturowy. Przypomina to propagandę z państw reżimowych, które straszą złymi "reakcjonistami" lub "buntownikami chcącymi zniszczyć stary dobry porządek". Możemy też mieć skojarzenia z odrobinę paranoicznym szukaniem wszędzie komunistów w USA, za czasów Zimnej Wojny (do tej pory w Stanach popularne jest dyskredytowanie kogoś określeniem "commie"). Tak jak wyżej wspominałem, możemy napotkać sytuację w której nie ma miejsca na akceptację kogoś ateizmu albo chociaż debatę, ale jest etykietowanie takiej osoby jako wroga kultury zachodniej, tej prawdziwej, tej dobrej. Poziom wrzucania do jednego worka jeszcze wyższy niż termin "lewactwo". Mamy do czynienia z lenistwem intelektualnym który paradoksalnie istnieje pod przykrywką rzekomego intelektualizmu, bo przecież złożona i skomplikowana sieć połączeń między różnymi myślicielami, od Marksa przez Dalajlamę, Ericha Fromma który miał ogromny wkład w prace nad ludzką seksualnością aż po ideę Unii Europejskiej.
Czyż środowiska związane z prawicą nie protestują gdy każdy przejaw patriotyzmu nazywa się faszyzmem? I słusznie. Moim zdaniem jednak nazywanie marksizmem kulturowym wszystkiego co jest związane z psychoanalizą, filozofami powiązanymi z Marksem blisko lub daleko, niczym "dziesiąta woda po kisielu", pomysłami lewicowymi i tym podobnymi rzeczami, jest czymś podobnym co nazywanie każdego przejawu państw narodowych i patriotyzmu "faszyzmem" Nie tędy droga.
Dla niektórych jednak wszystko to jest jednak połączone. Jest to jeden wielki słoń którego jedni nazywają illuminatu, inni komunistami, a jeszcze inni elitą czy też masonami, zależnie czy mają do czynienia z trąbą, nogą czy ogonem słonia. Tak jak w chińskim przysłowiu. Obrazuje to ta ilustracja propagandowa.
Krytyka spotkana w sieci - bardziej odważna
Myślę, że równie dobrze albo lepiej niż moje słowa krytyki, do tematu odnosi się strona o marksizmie kulturowym na rationalwiki.org. Mowa jest tam iż marksizm kulturowy obejmuje sobą dwa pojęcia, których nie należy mieszać:
- mało znana krytyka kultury popularnej przez szkołę frankfurcką. Mówi o tym, iż kultura jest nam narzucana przez kapitalistyczny przemysł a masy pasywnie ją konsumują
- pojęcie mające przedstawiać każdego o liberalnych poglądach jako ukrytego komunistę, w praktyce każdy przejaw polityki liberalnej jest ukrytym przyczułkiem komunizmu który stara się przejąć kontrolę nad wszystkimi instytucjami
Tak więc mamy do czynienia z czymś co rozdmuchuje znaczenie szkoły frankfurckiej i nie uznaje jej za jedynie nurt w krytyce akademickiej, nurt który sukcesów nie odnosił, ale robi ze szkoły frankfurckiej element marksistowskiego (i czasem określanego również jako "żydowskiego") spisku który przez pokolenia i przez intelektualistów (i nie tylko) o kompletnie różnych poglądach ciągle planuje odśrodkowe zniszczenie zachodniej kultury. Zdaje się to być wysoce nierealne. Nie przytaczam tutaj dużo z pośród odważniejszych form krytyki, ale je też znajdziecie, takie które otwarcie mówią iż jest to prymitywna teoria spiskowa będąca przejawem antysemityzmu i wąskiego umysłu. Zależy o jakim konkretnym reprezentancie idei walki z marksizmem mówimy, ale ogolnie nie podzielam aż tak skrajnej opinii. Dlaczego? Chociażby powiązania przedstawione przez Młot Na Marksizm są ciekawe. Uważam jednak, że wysoce nadinterpretowane i przesadzone.
Koniec
Chciałbym na koniec jeszcze raz wspomnieć, że czym innym są postacie, fakty i połączenia które przedstawiłem w tym artykule, a czym innym moja osobista opinia. Nie potrafiłem napisać na ten temat wpisu czysto encyklopedycznego, moje subiektywne spostrzeżenia się pojawiły, co nie znaczy jednak że jestem zamknięty na inne opinie lub że uważam iż moja interpretacja jest jedyna słuszna. Zapraszam do samodzielnego wyrobienia sobie zdania (nie, żeby ktoś potrzebował do tego mojego pozwolenia ;) ). Choć temat jest dość skomplikowany i złożony, co dla mnie jest właśnie jednym z argumentów za tym, iż jest może zbyt skomplikowany, przekombinowany. Mam jednak nadzieję, że wpis nie zanudził i choć trochę przybliżył ideę marksizmu kulturowego, i nie będzie ona Wam obca jeśli spotkacie się z kimś kto jej użyje w dyskusji politycznej.
źródła obrazów: tytułowe, gramsci, europa, isb, peterson, oko, separator
wywaliłem Ci resztki biołego z ornamentu, bo w ciemnej wersji kolorystycznej wyglądał okropnie. jak byś go miał w lepszej rozdzielczości to już wogle byłby git. Wisisz mi nerkę
co do artykułu - brakuje w nim jakiejś eminencji stojącej za kulturowym marksizmem, ja bym troche poszukał, jeśli jest to świadome sterowanie tendencjami społecznymi. niech by to nawet Reptilianie byli (chociaż wiem, że to nie oni) = zawsze sensowniej jest dyskutować z konkretnymi poglądami jakiegoś podmiotu a nie z "wiatrem przemian". gdzieś widziałem niezły wywiad z byłym agentem radzieckim z czasów zimnej wojny, który zajmował sie propagandową dywersją w USA. Twierdził on, że faktycznie starał sie działać na rzecz wzmagania trendów parakomunistycznych na uczelniach i w instytucjach różnych i w grupach społecznych (np hipisi). Spoko, takie działanie miało cel, frontowe uzasadnienie , zleceniodawcę i twardą metodologie. To teraz to rzeczywiście można zwalać na intelektualne lenistwo interpetacyjne.
Inna sprawa że do marksizmów dochodzi sie dosyć łatwo i nie potrzebują one specjalnie wykształconych, czy rozgarniętych ludzi aby zaistnieć spontanicznie w jakichś grupach. Entropia, hyhy
Rzeczywiście na ciemnym tle wyglądał tragicznie, nie sprawdziłem tego. Dzięki! Przy następnych postach będę pamiętał o tym. Nerkę dostarczę, ale jeśli kiedyś trafi mi się nadmiarowa trzecia :D
Właśnie żadnej konkretnej eminencji w całym marksizmie kulturowym nie widziałem, co też dla mnie jest dużym minusem by w teorię o nim uwierzyć. Mówię o całym jako takim, na przestrzeni lat i całego zachodu, a nie jakichś konkretnych przypadkach, np. pokazujących że takie i owakie instytucje gdzieś tam wspierały coś co było im na rękę.
Co do tego agenta, to chodzi najpewniej o ten filmik. To prawda. Mogłem go w artykule umieścić. Zawsze miałem kilka przemyśleń co do tego nagrania i ogólnie tego typu rzeczy:
Dobre spostrzeżenie też :D
Kawał dobrej roboty, @ciekawski.
Wychodzi więc na to, że nie lubiąc Marksa jestem marksistką pełną gębą. Całe życie się czegoś ciekawego o sobie dowiaduję ;)
Swoją drogą "lewactwo" to bardzo wygodne słowo i swoista czarna dziura. Tak jak napisałeś, można w nią wrzucić wszystkie niepożądane w oczach określonej grupy poglądy.
Paradoksem jest, że środowiska z lubością nadużywające tego określenia pełną garścią czerpią z doświadczenia komunistów w tworzeniu propagandowej nowomowy. Jak ich tak posłuchać, to niczym się nie różnią.
Jeśli kogoś temat interesuje, a nie zanudza, to może wyczekiwać debaty Petersona z Zizkiem. Kto tych panów zna, albo chociaż któregokolwiek z nich, ten wie, że szanse na to iż temat marksizmu lub postmodernizmu się w rozmowie pojawi, jest duży. Jeśli dobrze kojarzę, wyczekiwana przez internetowych politykierów ( ;) ) debata ma się odbyć 19 kwietnia.