Czy w Polsce można być sezonowcem?

in #polish7 years ago (edited)

Pisząc post o playoffowych parach w NBA naszły mnie pytania:

Czy jestem sezonowcem? Czy można tak naprawdę mówić w Polsce o byciu sezonowcem?

Zastanówcie się chwilę, rozważcie wszystkie za i przeciw, przemyślcie dobrze swoją ocenę.
Zapiszcie na kartce, w telefonie albo chociaż w myślach swoją odpowiedź. Pod koniec wpisu zapytam was o to samo.


Od wielu lat jestem kibicem koszykówki. Sport uprawiam od najmłodszych lat, o czym pokrótce pisałem kilka dni temu. O koszykówce też już pisałem w ramach historii z rozciętą głową, kiedy jeszcze grałem w lidze...
Jest to jednak sport na niskim poziomie. Nawet gdybym w Polsce grał w Ekstraklasie, to dalej byłby to raczej niski poziom. Wszyscy kibice celują przecież w NBA.
Amerykańska liga jest celem i marzeniem praktycznie każdego zawodnika. Wiecie ilu jest koszykarzy na świecie?
Ja też nie wiem... Wiem za to, że w NBA gra około 400 osób. 400 osób jednego roku! Wyobrażacie sobie jaki to musi być światowy odsetek.
Oczywiście są rotacje, jedni grają non stop, inni kilka sezonów i odpadają, jeszcze inni nie sprawdzają się w tym stylu gry, jak np. Maciej Lampe, o którym niedawno wspomniałem. Na ich miejsca przychodzą następni. To właśnie czyni tę ligę najlepszą. Tutaj grają najlepsi na świecie zawodnicy. Ci, którym się nie udaje, lądują właśnie w takiej polskiej Energa Basket Lidze.


Ludzie więc kibicują swoim ulubionym drużynom, dopingują ich...
Tak? Dopingują i kibicują?
Ile osób w Polsce było na meczu NBA? A raczej Z Polski, bo w Polsce to pewnie nigdy nie będzie, ale to osobny temat... Pomijając jeszcze NBA Global Games i przedsezonowe starcia w miastach Europy. Ja, spośród wszystkich moich znajomych znam jedną taką osobę, która jest aktorem i stać ją na to, aczkolwiek też była w ramach Global Games w Londynie.
Ludzie zarzekają się, że kibicują danej drużynie, ale tak naprawdę nigdy ich nie będą widzieć, bo po prostu nie ma do tego warunków. Koszt wyjazdu na taki mecz to w najniższych granicach około 10. tysięcy złotych. Tak bym liczył po najmniejszych kosztach i praktycznie zerowym tam pobycie. Trzeba jeszcze doliczyć problemy wizowe, które co prawda można rozwiązać lecąc do Kanady na mecz Raptors.

Muszę podkreślić, że jednak zdecydowana większość kibiców nie będzie nigdy na żadnym takim meczu, bo okej... mógłbym sobie pozwolić na takie spotkanie, ale czy będzie to mądre? Będzie to głupota, tracić tyle pieniędzy w 2. dni, chociaż ludzie miewają znacznie głupsze pomysły.

W związku z czym kibicuję po prostu zawodnikom. Lubię oglądać samą grę i patrzeć od strony technicznej. Kiedyś lubiłem piękne wsady, teraz jednak bardziej fascynują mnie zagrywki trenerskie, które rozmontowują obronę, dzięki czemu potrafię docenić kunszt całej drużyny. Część kibiców tego nie widzi, bo im to nie potrzebne. Oglądają, bo jest po prostu wysoki poziom. Ktoś może się tutaj obrazić, ale jednak kibice koszykówki - nie mówię o każdym - wydaje mi się, że prezentują sobą trochę wyższy poziom.
Do czego zmierzam?

Wystarczy spojrzeć na zwykłe akcje na stadionach piłkarskich. Non stop race, bójki, poniszczone płoty, krzesełka, stadiony... I to nie dzieje się tylko w Polsce, ale na całym świecie.
W koszykówce (i nie tylko) takich sytuacji nie ma. Śmiem twierdzić, że piłka nożna jest po prostu łatwiejsza, w sensie wizualnym dla odbiorcy. O tym będzie chyba następny artykuł, a ten wpis to taki lekki wstęp. Mam nadzieję, że nikogo tutaj nie obrażam, bo sam też jestem kibicem piłki nożnej, jak i wielu innych dyscyplin.

Koniec odbiegania od tematu, wracamy do bycia sezonowcem.

Czy tak naprawdę w Polsce można być sezonowcem?
Oczywiście, że można. Pokazują to ostatnie lata, kiedy to ludzie szałem podzielili się na obóz GSW vs Cavs.
Tyle, że pojęcie sezonowca jest (przynajmniej w Polsce) bardzo hejtowane, a ja jednak chciałbym wejść trochę w polemikę z osobami, które tak twierdzą. Dlaczego?

Bo kibic NBA nie ma tak naprawdę prawdziwej okazji kibicowania. Jak już wspomniałem, niewielki odsetek będzie na meczu NBA, a tym bardziej ulubionej drużyny.
W związku z czym potencjalny kibic, który lubi oglądać koszykówkę na najwyższym poziomie, wybiera drużynę najlepszą. To jest logiczne i zrozumiałe.
Ja również kibicowałem Golden State Warriors, kiedy zaczęli być na fali, ale co w tym dziwnego? Przecież grali najpiękniejszą koszykówkę w NBA. Od strony technicznej tym bardziej, bo fakt wizualny nawet nie podlega dyskusji.
Ale kibicowałem też innym drużynom, które według mnie miały potencjał, takim jak:
Minnesota Timberwolves, Washington Wizards, Toronto Raptors i wiele innych.
Bardziej jednak kibicowałem, a raczej oglądałem poszczególnych zawodników, a nie całą drużynę. Stąd też mam np. 3 jersey'e Wade'a.


Czy można mnie w takim razie nazwać sezonowcem? Uważam, że nie.
Prawdziwy kibic NBA (czy jakiegokolwiek innego sportu) powinien cieszyć się z gry i obserwować historyczne wyczyny. W tej chwili współczesna koszykówka bije wszelkie rekordy, a my możemy być tego naocznymi świadkami. Dlaczego więc hejtujemy?

Jednym z większych faktów teoretycznego bycia sezonowcem jest wybór drużyny na fali. Okej.
Ale w takim razie jaką drużynę mam wybrać? Taką, która non stop przegrywa i nie prezentuje nic swoją grą czy taką, która osiąga sukcesy? Zdecydowana większość wybierze tę najlepszą i ja nie widzę w tym nic złego. Tak jest w każdej dyscyplinie, stąd też Real Madryt ma chyba największy fan klub.
Oczywiście, są ludzie, którzy kibicują od lat jakiejś drużynie, która nawet nic nie osiąga - pozdrawiam @josiu. Ja jednak z pewnego względu nie widzę w tym sensu. Z jakiego?

Bo nie mieszkamy w USA. Proste.
Mieszkając w danym mieście, normalnym jest, że większość społeczeństwa kibicuje lokalnej drużynie. W każdym sporcie tak jest. Jak więc Polacy mają kibicować drużynie z ich miasta, skoro takiej nie ma? W takim wypadku wybierają taką, która im się najbardziej podoba.
Chciałem w tym artykule zawrzeć pewną myśl, że postrzeganie w Polsce kogoś jako sezonowca jest niekoniecznie słuszne. Ja uważam, że jest to czymś normalnym i po co takie osoby hejtować. Po prostu nie ma zbyt dużego wyboru. Siebie jednak określiłbym jako kibica koszykówki, a nie konkretnej drużyny. Dlatego też mam ponad 30 jersey'ów NBA. :D
Zadam więc ponownie początkowe pytanie:
Czy można tak naprawdę mówić w Polsce o byciu sezonowcem?


Artykuł wstawiam na swój główny profil pomimo tego, że mam drugi o tematyce sportowej. Ten wpis bardziej jednak odnosi się do mojej osoby i przemyśleń, a na drugim profilu zapraszam do analizy pary Toronto Raptors vs Washington Wizards, która już jest na moim drugim koncie - @dsport.

Sort:  

Ja kiedyś kibicowałem Denver Nuggets, a po wejściu Kanadyjczyków do ligi - Toronto Raptors. I jeszcze New Jersey Nets, gdy grał tam Derrick Coleman :)
Wtedy wszyscy pukali się w głowę i śmiali się,że nie kibicuje Chicago Bulls. A ja kibicowałem po prostu wszystkim drużynom (Chicago Bulls oczywiście też, przede wszystkim ze względu na "Robaka", a na złość wszystkim się do tego nie przyznawałem :) Ależ się wszyscy bulwersowali :)

Dzięki za pozdrowienia :) Parę odniesień. Po pierwsze moim zdaniem "sezonowiec" to ktoś kto chwali się, że jest wielkim fanem drużyny, która akurat jest na fali, a gdy ta przestaje wygrywać zmienia drużynę na inną. Żadnego przywiązania do barw. Tak więc jeśli oglądasz NBA i kibicujesz danym zawodnikom to nie ma wtedy nic wspólnego z , że tak to nazwę "sezonowaniem". Jesteś fanem ligi i takich ludzi jest bardzo wiele. Większość jest kibicami "całości" (ja też jesli chodzi o NBA i od lat kibicuję Wolves, to jestem fanem ligi). Ludzie oglądają NFL, NHL czy nawet ligi piłkarskie jak Premiership czy Serie A bo tymi rozgrywkami się emocjonują. Tak samo jest z F1, MMA czy boksem. Po drugie, żeby nazywać się fanem to nie trzeba być na meczu danej drużyny "na żywo". Fanem jest ktoś, kto wstaje w nocy żeby obejrzeć mecz swojej drużyny, ktoś kto bierze urlop aby obejrzeć mecz swojej drużyny w tv, ktoś kto noc przed ważnym meczem nie śpi z emocji, ktoś kto płaci grube pieniądze za jakąś platformę by oglądać mecze. Można tak wymieniać bez końca.

Masz rację, ale po prostu drażni mnie fakt hejtowania takich ludzi, bo poniekąd rozumiem ich wybór. Największe emocje dają najlepsze drużyny. Jak drużyna schodzi z piedestału, to szukają innej, żeby mieć więcej wrażeń. To jest logiczne, aczkolwiek nie jest to prawdziwe kibicowanie danej drużynie.

podzielam twoje zdanie i śmieszą mnie właśnie walki zacietrzewionych kibiców (bardziej piłka nożna) gdzie nawet raz na meczu nie byli. LM oglądam głównie dlatego, że grają najlepsi na świecie, to jest piękne i jaram się tymi co są na fali. Świetnie się to ogląda. Można kibicować jakiejś drużynie, interesować się nią ale bez popadania w paranoję. Nie urodziłeś się w Madrycie, Bostonie czy LA. To nigdy nie będzie do końca twoja drużyna