Oscarowy sukces Kształtu wody, niezależnie od osobistego zdania na ten temat, skłania do namysłu nad szerszym tłem tej decyzji. Co może kryć się za tym wyborem mrocznej baśni? Co mówią nam inne obrazy utrzymane w tej konwencji?
Tak się złożyło, że polska premiera Kształtu wody w zasadzie zbiegłą się z premierą trzeciej części trylogii o Christianie Greyu. Jakoś nie mogę przejść obok tego faktu obojętnie, pewne porównania nasuwają się same i z tego powodu zastanawia mnie jedno. Jak to jest możliwe, że Nowe oblicze Greya - ten widowiskowy romans, o pięknym życiu pięknych ludzi, z efektownymi zdjęciami i muzyką - przegrywa w starciu z opowieścią o relacji niemej sprzątaczki i morskiego potwora? Pod pojęciem przegrywania rozumiem nie tylko to, że nowy Grey jest powszechnie krytykowany i nie liczy się w sezonie nagród filmowych. Chodzi mi o coś więcej: jak to się dzieje, że ten - mimo wszystko - realistyczny romans wydaje się mniej prawdziwy, mniej szczery od kameralnego filmu Guillermo del Toro? Dlaczego historia osobliwej istoty, o której nic nie wiemy może nas poruszać?
Te pytania związane są oczywiście z szerszym kontekstem - światem baśni literackiej,jej filmowymi adaptacjami i współczesnymi przeobrażeniami samego gatunku. Zapytajmy więc: cóż nam dziś po baśniach skierowanych nie tylko dla dzieci?
Wokół źródeł i współczesności
Baśń jest nierozerwalnie związana z ludzką kulturą, wszyscy znamy tego typu opowieści, jak Królewna Śnieżka, Jaś i Małgosia, Kopciuszek. Stanowią nasze pierwsze, podstawowe uposażenie kulturowe. Poznajemy je jako dzieci i właśnie z tym etapem w życiu człowieka niesłusznie baśnie się kojarzą. Ogromny wpływ na postrzeganie baśni jako dzieł przeznaczonych dla niedorosłego odbiorcy miały animowane filmy Disneya. Trudno jednakże te filmy za to krytykować, bo niewątpliwie spełniały - i dalej spełniają - swą rolę, bawią i uczą kolejne pokolenia. Niemniej warto w tym miejscu przypomnieć, jak bardzo złożone są same baśnie, jak i ich historia.
Baśnie to gatunek epicki ukształtowany w kulturze ludowej, początkowo przekazywany ustnie (Kostecka 2014: 89). Zrodziły się z obrzędów inicjacyjnych w kulturach pierwotnych - rytuałów, które przykładowo miały przygotowywać chłopców do osiągnięcia dojrzałości i samodzielności (Kostecka 2014: 89). Pełniły więc rolę podobną do mitów - porządkowały otaczający świat fizyczny i duchowy, nadawały formę ludzkim, pierwotnym lękom.
Za pierwszy zbiór w całości poświęcony baśniom uchodzi Pentamerone - 50 opowiastek spisanych przez Włocha, Giambattisto Basile i wydawanych w latach 1634 - 1636. Znalazło się w nim wiele pierwowzorów baśni znanych nam do dziś, jak Kot w butach czy Tomcio Paluch. Zbiór zyskał drugie życie w 2015 roku, kiedy pojawił się Pentameron - film ekranizujący kilka z zebranych przez Basilego baśni. Uwagę publiczności przykuwać mogła gwiazdorska obsada (m.in. Salma Hayek, John C. Reilly, Vincent Cassel). Nie ma przypadku w tym, że reżyserem dzieła jest Matteo Garrone - twórca głośnej Gomorry (2008). W Pentameronie bowiem widz także mierzy się z wieloma ludzkimi niegodziwościami i okrucieństwami.
Film pokazuje ludzi, którzy dla osiagnięcia celu ulegają złym namowom bądź niebezpiecznym rytuałom. Taka jest królowa w pierwszej baśni, która - by zajść w ciążę - zjada ogromne serce morskiego potwora. Z czasem popada w obłęd, kiedy nieubłagane fatum coraz mocniej zaciska pięść wokół jej rodu i dochodzi do dramatycznych zdarzeń. Podobnie postępuje bohaterka drugiej baśni, staruszka tęskniąca za młodością. By odzyskać dawne piękno i tym samym względy rozpustnego króla, zawierza kłamstwu i daje się obedrzeć ze skóry. Ten motyw z pewnością będzie wstrząsający nawet dla fanów kina gore.
Podobnie rzecz się ma z kolejnym filmem - Hansel i Gretel. Łowcy czarownic (2013). Jest to reinterpretacja klasycznej baśni o Jasiu i Małgosi, której artystyczne opracowanie zawdzięczamy braciom Grimm. Wszyscy znamy różne wersje tej opowieści, zazwyczaj złagodzone i nie tak "dorosłe" jak pierwowzór. Nawet wśród badaczy jeszcze kilkadziesiąt lat temu można było spotkać się z opinią, że baśnie niemieckich braci to gotowy scenariusz wulgarnego filmu, obliczony na niewybredny gust widzów szukających niezdrowych podniet wśród tajni i mroków najniższych złóż duszy ludzkiej; oto czym mogą być owe baśnie (Kowalczyk 2014: 209). Nie dziwi więc, że do dziś powstało wiele utworów nawiązujących do owego mroku twórczości Grimmów i tym samym polemizujących z modelem Disneya. Jednym z nich są właśnie Łowcy czarownic.
Film wypadałoby nazwać sequelem - wersja Grimmów kończy się na dzieciństwie i pokonaniu wiedźmy, a tutaj mamy do czynienia z losami dorosłego rodzeństwa. Twórcy nie patyczkują się i przedstawiają odrażające i brutalne motywy realistycznie. Kiedy na ekranie pojawia się wiedźma, to widzimy dokładnie jej wręcz nadgniłe ciało. Kiedy dochodzi do potyczek, krew tryska obfitymi strumieniami. Film utrzymany jest w konwencji przygodowej, akcja jest wartka i daje pretekst do ukazania wielu metod eliminacji przeciwników. Wskażmy kilka: rozrywanie na strzępy, dekapitacje, rozczłonkowania, przecinanie drutami czy miażdżenie ludzkiej głowy przez trolla. Przyznać trzeba, że pod tym natłokiem atrakcji ginie gdzieś baśniowa materia. Wydaje się, że twórcy, chcąc za wszelką cenę stanąć w opozycji do Disneya, niepostrzeżenie wpadli w inną pułapkę i ich filmu nie odbiera się jako baśni Grimmów, lecz - dajmy na to - typowe kino grindhousowe.
Potworna codzienność
Teraz chciałbym przyjrzeć się dwóm przykładom, które nie są ekranizacjami baśni, lecz nawiązują do nich i oryginalnie przetwarzają ich motywy. Filmy łączy obecność młodych bohaterów, potworów i przenikanie świata rzeczywistego z baśniowym porządkiem.
Słynny Labirynt fauna (2006) Guillermo del Toro łączy w sobie cechy baśni, horroru i filmu wojennego. Akcja dzieje się w kilka lat po zakończeniu hiszpańskiej wojny domowej, lecz kraj dalej pogrążony jest w kryzysie. Główna bohaterka filmu, jedenstoletnia Ofelia, jest przybraną córką bezwzględnego, sadystycznego generała i próbuje w jakiś sposób poradzić sobie z otaczającą grozą codzienności. Trafia do baśniowej rzeczywistości, która jednak wcale nie jest bezpieczną przystanią - różni się w ten sposób od takich krain, jak na przykład Narnia. Tajemniczy Faun przekonuje ją, że jest zaginioną księżniczką, której powrotu oczekuje królestwo. By mogło się to dokonać, musi wykonać kilka niebezpiecznych zadań.
Chyba najstraszniejszym momentem filmu jest spotkanie z mieszkającym w labiryncie Hombre Pálido (Bladym Człowiekiem). Potwór ten, zjadający bezbronne wróżki, jest wzorowany na obrazie Francisco Goi. Obraz ten związany jest z mitologią grecką i przedstawia tytana Saturna podczas pożerania własnego dziecka (po lewej).
Potwór del Toro do dziś budzi trudny do opisania lęk, będący efektem przemyślanej pracy charakteryzatorów i reżysera. Ma jednak też głębszy sens. Pożeranie potomstwa staje się w Labiryncie fauna metaforą. Odwołuje się ono do śmierci zadawanej w wojnie domowej, gdzie Hiszpanie zabijali Hiszpanów w imię odmiennych ideologii, a linie politycznych podziałów nieraz przebiegały przez rodziny, dzieląc je na tzw. dwie Hiszpanie. Hombre Pálido pożera jednak nie tylko dzieci, ale i maleńkie wróżki – symbol świata fantazji, dla którego nie ma miejsca we frankistowskim systemie wychowania i edukacji (Aleksandrowicz 2014: 125). W ten zręczny sposób del Toro splótł motywy baśniowe, kino grozy i tradycję malarską, by opowiedzieć coś o trudnej przeszłości Hiszpanii i losach dzieci dotkniętych powojenną grozą.
Ostatnim przykładem jest film Siedem minut po pólnocy (2016). Jest to ekranizacja powieści Patricka Nessa o tym samym tytule (oryginalny, angielski tytuł jest równie intrygujący: A monster calls).
Powyższe zestawienie okładki książki i plakatu filmowego jest interesujące, gdyż ujawnia jedną rzecz. Okładka ewidentnie prezentuje więcej tajemniczości i mroku, sugeruje cięższy nastrój niż film. Plakat z kolei kieruje nas ku rejonom jaśniejszym, "bezpiecznym", kojarzącym się z kinem familijnym (jak np. z filmem Spielberga Bardzo fajny gigant). Być może zadecydowały o tym względy czysto marketingowe. I kryje się w tym pewna pułapka, bo poza plakatem, film jest wierną adaptacją książki - i bynajmniej nie jest tylko dla dzieci. Wprost przeciwnie.
Bohaterem filmu jest trzynastoletni Conor, który musi zmierzyć się z wieloma trudnościami swego życia. Największym z nich jest śmiertelna choroba matki. Do tego dochodzi samotność, prześladowania w szkole i brak kontaktu z ojcem, żyjącym z nową rodziną. W tych właśnie warunkach dochodzi do kontaktu z pierwiastkiem niesamowitym, bowiem Conor poznaje potężne, ożywione drzewo (przypominające Enty Tolkiena) z pobliskiego cmentarza.
Potwór za każdym razem pojawia się o tytułowej godzinie i choć nie chce skrzywdzić Conora, to zmusza on chłopca do konfrontacji z trudną prawdą, z nieoswojoną rzeczywistością. Monstra w baśniach tradycyjnych nie zawsze straszyły, często odgrywały rolę nauczyciela wskazującego młodym ludziom właściwe ścieżki. Taki też jest potwór w omawianym filmie, umożliwia bohaterowi przejście z dzieciństwa do wieku dojrzewania. Pomaga on w przezwyciężeniu koszmarów chłopca, które prześladują go i w których nie udaje mu się uratować matki. Koszmary uosabiają najgłębsze lęki Conora, przede wszystkim bezradność i lęk przed przyszłą samotnością. Drzewny potwór opowiada Conorowi trzy historie stylizowane na baśnie. Są one częścią procesu, który można nazwać wręcz terapeutycznym. Dzięki niemu młody bohater uczy się prawdy o sobie, stawia czoła trudom rzeczywistości i dociera do samego sedna swych koszmarów.
Ze względu na odwołanie się do baśni, Siedem minut po północy ma przewagę nad wieloma filmami mówiącymi o stracie. Obecność elementów fantastycznych korzystnie odświeża temat. Nie ma bowiem nic złego w prostych prawdach, które pomagają przetrwać bohaterom, jak i odbiorcom - jeśli podane są z takim wyczuciem i w tak intrygującej konwencji.
Nowe-stare baśnie
Omawiane filmy to niewielka próbka, która jednak, jak sądzę, jest dosyć reprezentatywna. Jak zauważają badacze: historia baśni zatoczyła koło; autorzy powracają do ich pierwotnej brutalności, wyciągają na światło dzienne baśniowe okrucieństwo, o którym do niedawna najchętniej by zapomniano, przypominają świat, w którym las nocą naprawdę był straszny (Kostecka 2014: 245). Przytoczone filmy są tego przykładem. Pentameron w swym mroku przypomina, że zło nie popłaca, a ludzkie przywary prowadzą do tragedii. Hansel i Gretel oferuje rozrywkę krwawą i dosyć jednowymiarową, lecz posiadającą pewien urok.
Jeszcze dalej idą filmy Labirynt fauna i Siedem minut po północy. W ich baśniowych przestrzeniach młodzi bohaterowie nie znajdują łatwego pocieszenia i przyjaznej kryjówki przed złem świata. Zyskują lekcję dorosłości i prawdę o życiu, która tym samym udziela się widzom.
Jak więc rozumieć docenienie Kształtu wody na oscarowej ceremonii? Wydaje się, że nagrodę tę można potraktować jako pochwałę wyobraźni del Toro, który nawiasem mówiąc mógł śmiało zgarnąć Oscara za Labirynt fauna. Wizyjność tego reżysera oraz wielu innych współczesnych twórców jasno przekonuje, że potrzebujemy baśni w całej ich złożoności. A więc i kryjącej się w nich szlachetności, urokliwej naiwności, jak i okrucieństwa pozwalającego nam konfrontować się z własnymi lękami. Kulturowe i historyczne źródło baśni wcale nie wysycha, a raczej bije coraz mocniej - zasilane wciąż nowymi wersjami starych utworów, dostosowanymi do potrzeb dzisiejszego odbiorcy.
Źródła cytowań
Aleksandrowicz, Joanna (2014), »Saturn« Goi – przeobrażenie mitu, „Transformacje”, nr 1‒2 (80‒81).
Kostecka, Weronika (2014), Baśń postmodernistyczna: przeobrażenia gatunku. Intertekstualne gry z tradycją literacką, Warszawa: Wydawnictwo SBP.
Kowalczyk, Kamila (2014), Obrazy grozy w filmowych renarracjach baśni Grimmów, ,,Perspektywy kulturoznawcze” 4/2014.
Zdjęcia: google, materiały prasowe, http://mementovivere4.blogspot.com/2014/12/, pinterest
Tekst majstersztyk! Świetnie się to czytało i czuć było profesjonalne podejście. Po prostu brawo!
Baśniowe klimaty chyba nigdy nie przestaną mnie pociągać... Często mam ochotę wrócić do zbiorów baśni z dzieciństwa i się w nich zanurzyć :D Zanim jednak to zrealizuję, to staram się oglądać różne baśniowe filmy. O wszystkich wymienionych przez Ciebie tytułach słyszałem i się nimi zainteresowałem, ale tylko kilka oglądałem. Zaległości zatem musowo muszę nadrobić :D
W filmach baśniowych można chyba często więcej przekazać niż w opartych na prawdziwym życiu. Dodatkowo twórcy mogą dać się ponieść wodzom wyobraźni i wychodzą potem z tego cudowne arcydzieła.
Przepraszam, powiadomienia na Steemicie działają inaczej i nie zauważyłem komentarza:)
Dziękuje serdecznie! O to właśnie chodzi - by dostrzec w baśnaich i tego typu opowiadaniach coś więcej. Masz rację, wielokrotnie baśnie - ale i w ogóle popkultura - pozwalają uchwycić pewne prawdy o życiu, które w "realistycznych" filmach, książkach itp. gdzieś czasem umykają. Koniec końców, uważam decyzję Akademii za słuszne dowartościowanie właśnie tej twórczej wyobraźni.
Jestem początkujący tutaj, ale widzę, że tematy szeroko pojętej kultury trafiają na podatny grunt. Konta Twoje i wielu innych doświadczonych autorów z kręgu kultury pokazują, że warto tu publikować. Tak też postaram się robić:) Pozdrawiam!
Chętnie zagłosuję na Twoje kolejne posty :)