Wierszokleci #5 -> Odlotowy duet


Pijak i szachista

Z natury jestem człowiek leniwy

Szybszy ode mnie w działaniu

Jest stary żółw poczciwy

I różnych już sposobów się imałem

By problem swój rozwiązać

Lecz nigdy rady nie dałem


Kompana znalazłem by temu zaradzić,

Swemu życiu nadać tempa

Kogoś, kto mógłby mi kadzić

Tym samym do czynu mnie motywować

Mój wybór padł na szachistę

Przy którym Kasparow może się schować


Pierwsza rzecz jaką z nim zrobiłem

To oczywiście wspólna partia szachów

I tu błąd dość znaczący popełniłem

Bo jak się później w grze okazało

Ten gość miał strasznie tęgi łeb

A z partii na partie było mu mało


Przegrywałem ciągle na czarno-białych polach

A on powtarzał „Kiedyś mnie pokonasz”

Cóż przecież taka mego przyjaciela rola

Lecz razu któregoś będąc na sił krańcu

Zaproponowałem mu grę inną

Mając dość porażek w tym królowych tańcu


Nie znając jeszcze mych niecnych zamiarów

Na propozycje takową przystał od razu

Popełniając błąd naprawdę ogromnych rozmiarów

Bo w mej grze należę do kategorii ciężkiej

Postawiłem na stół szybko gorzałkę

I zrobił oczy jakby nigdy nie widział butli większej


I trwała w najlepsze dysputa i picie

On siny już się zrobił na twarzy

Ja dopiero zacząłem doceniać życie

I styl mój żółwi okazał się zgubą jego

Bo mimo iż piliśmy w tempie równym

Nie wyglądał on na zbyt zadowolonego


I tak się dobraliśmy w tym odlotowym duecie

On nawet pod wpływem potrafił zrobić mata

Ja wygrywałem natomiast – sami w czym wiecie

Od czasu tego tak razem przez życie kroczymy

Uzupełniając swe braki, dodając sobie siły

On robi roszady – ja opróżniam butelczyny