W drodze do klasztoru buddyjskiego - 'Tajlandia welcome to' ponownie ;)

O w mordkę! Ładnie zleciał ten czas, sama nawet nie wiem do końca kiedy. Z totalnego braku czasu i ogromu wrażeń oraz przygód, blog troszeczkę został zaniedbany. Ale już wróciłam. O dziwo trzeba było opuścić Polskę żeby znaleźć chwilę i stworzyć kolejny wpis 😉 Co by nie przedłużać, gorąco zapraszam (znowu) do Tajlandii. Tym razem przed Wami Hua Hin, Sam Roi Yot i Prachuap Khiri Khan. Innymi słowy, czołem Zatoko Tajlandzka!

Excusez-moi

Niby 5 tygodni w Europie, w tym praktycznie miesiąc w ukochanej Polsce, a jednak doba jakoś nie chciała wystarczyć. Później nadszedł wyjazd, znów na wschód, ale nieco bliżej. Tym razem Jordania. I tak oto mamy początek marca, a przecież ostatnie wpisy zakończyły Birmę... Czyli opowieść zakończyła się w drugiej połowie listopada.

P_20181128_152519_1-01.jpeg

Jeden z największych słodziaków w Tajlandii

Koniec z tłumaczeniem się, czas najwyższy ruszyć dalej. Jak wyżej wspomniałam, dzisiaj zabiorę Was nad Zatokę Tajlandzką - z Bangkoku (tak, tak, znowu) ruszyłam na południe, docelowo do Chaiya. Dlaczego tam? Rąbek tajemnicy został uchylony już w tytule - wybierałam się do klasztoru buddyjskiego zlokalizowanego właśnie w tej miejscowości 😉 O samym pobycie w klasztorze będzie kolejny wpis, obiecuję! A tymczasem, zapraszam na wyprawę na południe Tajlandii.

Hua Hin

Jako że lot z Rangunu miałam do Bangkoku, toteż po kilku dniach właśnie stamtąd rozpoczęłam swoją kolejną wyprawę po Tajlandii. W Chaiya miałam się pojawić dopiero ostatniego dnia listopada, stąd w puli do rozdysponowania były niecałe 2 tygodnie. Na pierwszy rzut poszło Hua Hin - miejscowość oddalona o ok. 200 km od stolicy tajskiego boksu. Z wyczytanych informacji dowiedziałam się, że jest to również baza wypadowa Tajów mieszkających właśnie w Bangkoku. Na miejscu okazało się, że nie tylko Tajów. Co ponadto? Podobno piękna plaża i cudowne widoki. Oczywiście dłużej nie trzeba było mnie namawiać.

P_20181122_084002-01.jpeg

Dworzec centralny w Bangkoku

Aby dostać się do Hua Hin, postanowiłam wypróbować tajskich linii kolejowych. Generalnie polecam tą opcję - portfel nie boli, a widoki po drodze są fantastyczne 😊 Za czterogodzinną trasę w najniższej klasie pociągu zapłacicie zawrotne 44 THB (czyli w przybliżeniu jakiś piątak). Jest oczywiście kilka pociągów w ciągu dnia i w zależności od rodzaju pociągów ceny mogą być zdecydowanie wyższe.

P_20181123_114651-01.jpeg

Dworzec kolejowy w Hua Hin

Pierwsze wrażenia z Hua Hin? Multum turystów w podeszłym wieku. Co więcej, bardzo dużo par typu obcokrajowiec plus Tajka. Często gęsto różnica wieku była naprawdę spora, ale trzeba też zaznaczyć, że widać było pary mniej więcej w tym samym wieku. Czy tutaj istnieje seksturystyka? Bardzo możliwe, ale niestety nie miałam jak się tego dowiedzieć. Jak dla mnie liczne pary z widoczną przepaścią wiekową nie wzbudziły pozytywnych wrażeń. Ale w końcu nie o moje szczęście chodzi 😉

P_20181124_145514_PN-01.jpeg

Widok z plaży w Hua Hin

Ogromne meduzy, Budda na końcu plaży i weekendowy market

Co z atrakcjami, tudzież fajnymi miejscówkami w Hua Hin? Plaża sama w sobie nie była zła, gdyby nie liczne meduzy zarówno w wodzie jak i na brzegu. Ja osobiście nawet paluszka nie zamoczyłam tam, co by nie zostać przytuloną przez te piękne, aczkolwiek dość niebezpieczne stworzenia. Gdyby jeszcze były małe albo gdyby były gdzieś dalej od brzegu, to może bym zaryzykowała. A tak, to trzeba było mieć oczy naokoło głowy 😉

P_20181124_155042-01.jpeg

Piękne bydlaki-meduzy

Inną "zwierzęcą" atrakcją były konie, które można było wypożyczyć na przejażdżkę w ciągu dnia czy też w wersji romantico - o zachodzie słońca. Jednakże ze względu na licznych turystów, o odrobinę intymności już jest trudniej.

P_20181122_153438-01.jpeg

Jak już jesteście na plaży, to warto się wybrać na jej koniec, gdzie czekać na Was będzie nie kto inny jak ogromny Budda =) Całkiem malowniczo prezentuje się z oddali:

P_20181124_154531-01.jpeg

Budda tu, Budda tam ;)

Do tego widoki z góry również w porządalu. Kiedy się tam wdrapiecie, to od razu zobaczycie małą świątynię nieopodal, na którą warto się wybrać. Widok na linię brzegową jeszcze lepszy niż zza pleców samego Buddy :)

P_20181124_152926-01.jpeg

W drodze powrotnej polecam zatrzymać się przy Cicada Market, jeśli w Hua Hin jesteście na weekend. Jest to bardzo przyjemny market, gdzie sztuka przewija się z rękodziełem artystycznym lokalnych twórców, dobrym jedzonkiem i muzyką na żywo. Ze wszystkich "atrakcji" Hua Hin najbardziej właśnie to miejsce przypadło mi do gustu.

P_20181124_165041-01.jpeg

Stoiska na Cicada Market

P_20181124_184944-01.jpeg

Co więcej? Jeśli jesteście spragnieni imprez w dość pijanym klimacie, to Hua Hin na pewno spełni Wasze oczekiwania. Ja jak widziałam delikatnie mówiąc nawalone Tajki i dojrzałych mężczyzn w równie wskazującym stanie, to podziękowałam za takie imprezy. Ogólnie jeśli poszukujecie "prawdziwej" albo hmmm... "prawdziwszej" Tajlandii, to Hua Hin możecie od razu skreślić z Waszej listy. A może po prostu byłam przewrażliwiona po Birmie na wysokie decybele? Trudno stwierdzić, ale jak zawsze polecam przekonać się osobiście =)

Jaskinia Khao Luang

Do mojego przyjazdu do klasztoru na południu Tajlandii było jeszcze dobrych kilka dni, dlatego też tym razem postawiłam na sloooow travel. Nawet baaaardzo powolne podróżowanie. Będąc w Hua Hin została mi polecona do zwiedzenia pewna jaskinia. Nazywa się ona Khao Luang i jest oddalona o niespełna 70 kilometrów od Hua Hin w kierunku północnym, w miejscowości Phetchaburi. Tutaj również polecam wybrać się pociągiem - zawrotny wydatek 13 THB , czyli ok. 1,50 PLN. Możecie też nie popełnić mojego błędu i najpierw tam się wybrać, a dopiero później do Hua Hin. Ma to większy sens, ale no cóż, mądry Polak po szkodzie 😉
Jak już wysiądziecie, to będzie dość spory kawałek do przejścia do samej jaskini. Mi się akurat udało, ponieważ pewien uprzejmy Taj zaproponował mi podwózkę za uśmiech, z czego oczywiście skorzystałam. Po drodze spotkacie na swojej drodze małpy, te takie średnio sympatyczne, także nie polecam zadzierać z nimi :P

P_20181123_134251_LL-01.jpeg

Jaskinia w całej okazałości

P_20181123_135745_LL-01.jpeg

A tutaj z innej perspektywy =)

Jaskinia okazała się naprawdę przepięknym miejscem. Gra światła i niezmiennie liczne figury Buddy naprawdę robią robotę. Dodaj do tego raczej nielicznych gości i masz super wycieczkę za grosze. Tym bardziej, że wjazd do jaskini jest za friko. Co będę dłużej gadać - obczajcie sami:

P_20181123_135019-01.jpeg

Tak, praktycznie na każdym kroku będziecie się spotykać z Buddą ;)

P_20181123_134838-01.jpeg

Widok z głębi jaskini

Park Narodowy Sam Roi Yot i jaskinia Phraya Nakhon

Jaskini ciąg dalszy nastąpił - kolejny przystanek Park Narodowy Sam Roi Yot oraz jaskinia Phraya Nakhon. Szczerze mówiąc dotrzeć tam na własną rękę, to całkiem spore wyzwanie. Najpierw bierzecie busika z Hua Hin do Pranburi. Następnie trzeba niestety ogarnąć taxi albo moto taxi. Oczywiście druga opcja jest tańsza - niby krzyczą 200 THB za transport w okolice Sam Roi Yot, ale jak dobrze się potargujecie, to nawet zejdziecie do 160 THB. Najpierw szukałam transportu publicznego, ale niestety już go nie ma. Dlaczego? Nikt nie był w stanie mi tego wytłumaczyć 😉 Ale bardzo dużo osób chciało pomóc - kochani Tajowie =]

P_20181125_120604-01.jpeg

Widok na Sam Roi Yot z drogi do Phraya Nakhon

Jeśli chcecie poświęcić zaledwie jeden dzień na zwiedzenie tego parku, to polecam prywatną wycieczkę - wtedy nie będziecie tracić cennego czasu. Ja z kolei postanowiłam pojechać na chillu z rana z Hua Hin, zwiedzić wszystkie interesujące mnie miejsca i zostać na noc w okolicy. Ale po kolei =]

Sam Roi Yot - po tajsku oznacza górę trzystu szczytów. Przyznaję się bez bicia, że nie liczyłam szczytów, ale rzeczywiście było ich całkiem sporo ;) Co wyjątkowego w nim możecie znaleźć? Liczne jaskinie, ładną linię brzegową i wiatr we włosach kiedy będziecie cisnąć na skuterku między jaskiniami. Czy warto? Pewnie, że warto! Za wjazd Tajowie liczą sobie po 200 THB od osoby. Jeśli jesteście super wygodni, to możecie wybrać się za dodatkowe 400 THB łódką prawie pod samą jaskinię Phraya Nakhon. Oczywiście jeśli warunki pogodowe na to pozwolą. Ja osobiście odradzam tą opcję, bo ominie Was część mega przyjemnego, acz nieco męczącego trekkingu. Piękne widoki wokół i odrobina potu - idealne połączenie 😉

P_20181125_122120_PN-01.jpeg

Po przekroczeniu kasy biletowej i intensywnego spacerku "na krawędzi" jest czas na złapanie oddechu przed dalszą wędrówką do jaskini. "Za plecami" znajdują się drewniane bungalowy, gdyby ktoś chciał tutaj zostać na noc

I co zobaczycie na końcu wędrówki? Ciemność! A dokładniej wejście do groty.

P_20181125_125019-01.jpeg

Już po pierwszych krokach wewnątrz jaskini, jeśli pogoda dopisze, cieplutkie promienie słońca otulą Was z góry. Widok - szałowy!

P_20181125_125650-01.jpeg

Pierwszy przedsionek jaskini

Ale to dopiero początek zabawy! Jak miniecie pierwszy przedsionek, to Wasze oczy ujrzą taki oto skromny, acz powalający widok:

P_20181125_125940-01.jpeg

Robi wrażenie, czyż nie?

Jak widać z załączonego obrazka, w tej oto jaskini rosną sobie drzewka i świeci słońce. Zapytacie zapewne o co be z tym domkiem na środku jaskini? Otóż jest to pawilon Króla Ramy V. Król przyjechał do Phraya Nakhon, widok go oczarował i sobie zażyczył taki oto domek. W środku znajdziecie nic innego jak... posąg jegomości. Skromnie 😉 Ale w końcu mówimy o królu, czyż nie? W sumie sam pawilon jakoś nie wzbudził we mnie zachwytu, ale w połączeniu z otoczeniem - zdecydowanie jest sztos!

P_20181125_133009-01.jpeg

Widok na jaskinię z innej perspektywy

Sam Roi Yot to nie tylko Phraya Nakhon. Ja polecam również pobujać się troszkę po okolicy i po innych jaskiniach - mega frajda zarówno dla dużych jak i małych. Na koniec polecam odpocząć nieco na pobliskiej plaży. Tutaj również spotka Was cisza i spokój =]

P_20181125_164026-01.jpeg

Widok z plaży Sam Phraya Beach

Prachuap Khiri Khan i najsłodsze zwierzaki w Tajlandii ever!

Slow traveling ciąg dalszy nastąpił, a jak! Jeszcze zostało mi kilka dni zanim miałam ruszyć do Chaiya. Prachuap Khiri Khan to zarówno nazwa miejscowości jak i regionu w Tajlandii. Szczerze, to w życiu o niej nie słyszałam, dopiero poznana przeze mnie Hiszpanka w Birmie powiedziała mi o tym miejscu. Co takiego ciekawego się tutaj znajduje? Chyba nawet złe pytanie zadałam - kto się tam znajduje? Otóż są to najsłodsze małpki jakie w życiu widziałam. Popatrzcie sami:

P_20181127_162351_1-01.jpeg

P_20181128_151902-01.jpeg

Cudeńka! x)))

Popatrzcie jeszcze na filmik:

Prawda, że są cudne? I to tak naprawdę mnie przyciągnęło do tej miejscówki. Co więcej, aby dostać się do małpek trzeba wjechać na teren bazy królewskich sił lotniczych. To taki mały bonus, jeśli nie mieliście przyjemności bujać się po takich terenach ;) Wybierając się w te rejony nie zapomnijcie o paszporcie - na początku w bramie wjazdowej trzeba się odmeldować. Później, jak będziecie chcieli zobaczyć małpki, to musicie udać się w kierunku muzeum historycznego i tam z kolei paszport będziecie musieli zostawić u pana mundurowego ;)

P_20181126_153344-01.jpeg

Baza królewskich sił lotniczych

P_20181128_153930-01.jpeg

Muzeum historyczne

P_20181128_154020-01.jpeg

Tutaj również ;)

Wybierając się do małpek, nie zapomnijcie o szamce dla nich. Tak, tak, oczywiście wsuwają banany. Ale nie tylko. Polecam wziąć inne owoce, orzechy ziemne w łupinach albo kukurydzę. Generalnie wybierzcie się tam albo z rana, albo po południu - wtedy zazwyczaj są głodne i chętnie czatują na ziemi w poszukiwaniu jedzonka.

P_20181127_162759-01.jpeg

Poza muzeum historycznym i przecudnymi małpkami w okolicy możecie również wybrać się na plażę Ao Manao. Przepiękna miejscówka, mało ludzi i do tego silne wiatry, dzięki którym nie odczujecie za bardzo tajskiego ukropu.

P_20181126_163030_PN-01.jpeg

Ao Manao

Czy coś jeszcze znajduje się w Prachuap Khiri Khan, co bym mogła polecić? Jest jeszcze dość długie, aczkolwiek całkiem przyjemne molo i wzgórze z innymi małpami - tymi takimi wrednymi. Ja osobiście nazywam je bezczelnymi skurczybykami ;) Może jest to niezbyt poprawne politycznie, ale przysięgam, że te małpy nie dość, że są agresywne, to naprawdę są bezczelne. Zatem zarówno miejscowi jak i ja szczerze odradzamy tego spacerku na wzgórze widoczne na poniższym zdjęciu:

P_20181126_175113-01.jpeg

W tle wzgórze z niezbyt sympatycznymi małpami

Trzy dni, które spędziłam w Prachuap Khiri Khan były fantastyczne - na rowerku codziennie śmigałam na plażę i oczywiście do małpek. Dlatego też jeśli jesteście w okolicy, to gorąco polecam zatrzymać się tutaj na trochę.

P_20181126_163459-01.jpeg

Listopad zaczął już dobiegać końca. Ja natomiast dostałam się ostatecznie do Chaiya na czas, by zamknąć się na 10 dni na tzw. Silent Meditation Retreat. Co to oznacza? Nic innego jak izolacja od świata zewnętrznego, wszelkiego rodzaju mediów i w zasadzie również wygód. Co więcej, nie możesz się słowem odezwać przez ten czas. Całkiem niezłe wyzwanie, co nie? :P Dla mnie niewątpliwie. O tym, czy udało mi się wytrwać 10 dni w klasztorze buddyjskim i jak tak naprawdę to wygląda w praktyce, dowiecie się już w następnym poście, na który Was gorąco zapraszam! =)

Czołem!

Karola

P_20181125_122423_BF-01.jpeg

P.S. Praktyczne info:

  • gdzie nocować w Sam Roi Yot - ja wybrałam najtańszą opcję - Blue Beach Resort. Przyjemna miejscówka z basenem i smaczną szamką. Inną opcją jest nocleg na plaży w drodze do Phraya Nakhon. Z perspektywy czasu, myślę, że nawet jest to lepsza opcja - cisza, spokój, plaża praktycznie na wyłączność i blisko do jaskini. Takie 3 w 1 ;)
  • na drogę do Phraya Nakhon nie zapomnijcie o butelce wody i wygodnych bucioszkach. Pomimo niby niedużego dystansu, to zapewne troszkę się zmachacie ;)
  • jeśli czas Was nie goni, to jako środek transportu gorąco polecam tajskie linie kolejowe. Nie dość, że to jest naprawdę taniutka opcja, to macie zapewnioną albo klimę (w lepsiejszych liniach), albo przynajmniej wiatraki. Jeśli brak i jednego i drugiego wynalazku, to na bank będziecie mieli otwarte okna ;) A tak serio, to w cenie biletu macie piękne widoki i z głodu nie umrzecie na dłuższych trasach. Praktycznie na każdym przystanku ktoś wsiada do pociągu i dba o pełne brzuchy podróżujących za niewielką opłatę. Na dłuższych trasach polecam również pociągi nocne, które są mega wygodne. Oczywiście jeśli nie wybierzecie tej najtańszej klasy - tutaj może być trochę niewygodnie. Jednak jeśli dopłacicie parę batów to siedzenia będą już rozkładane. A jak macie więcej kasy albo szczęścia i uda Wam się kupić bilet z miejscem w kuszetce, to podróż będzie miała zupełnie inny wymiar =]
  • jak najlepiej się dostać z Sam Roi Yot do Prachuap Khiri Khan? Najlepiej jest jechać prywatnym samochodem. Albo macie do wyboru taxi do Pranburi i stamtąd łapać publiczny transport. Taxi ma sztywną cenę - 400 THB. Transport publiczny pewnie nie będzie dużo droższy, ale na pewno więcej czasu na to stracicie. Ja z kolei popytałam w Blue Beach Resort i z parą Francuzów pojechaliśmy prywatną furą z Sam Roi Yot za 1000 THB. Czyli na głowę po ok. 330 THB - deal życia ;)
  • wypożyczenie roweru w Prachuap Khiri Khan to wydatek 50 THB za dzień. Jak się uśmiechniecie, to na kolejne dni możecie oczywiście dostać zniżkę =]

P_20181127_161907-01.jpeg

Sort:  


Twój post został podbity głosem @sp-group-up Kurator @michalx2008x.

Bardzo dziękuję za wyróżnienie!😊

Następnym razem jadę z Tobą :)
Super podróż i super zdjęcia!

Zapraszam i trzymam Cię za słowo 😉

Gratulacje! Twojej wysokiej jakości treść podróżnicza została wybrana przez @saunter, kuratora @pl-travelfeed, do otrzymania 100% upvote, resteem oraz podbicia całym trailem @travelfeed! Twój post jest naprawdę wyjątkowy! Artykuł ma szansę na wyróżnienie w cotygodniowym podsumowaniu @pl-travelfeed. Dziękujemy za to, że jesteś częścią społeczności TravelFeed!

komentarz.png

Dowiedz się więcej o TravelFeed klikając na baner powyżej i dołącz do naszej społeczności na Discord.

Dziękuję bardzo za wyróżnienie!😊

Congratulations @lynxialicious! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

<table><tr><td><span><img src="https://images.hive.blog/768x0/https://steemitimages.com/60x70/http://steemitboard.com/@lynxialicious/comments.png?201903110308" srcset="https://images.hive.blog/768x0/https://steemitimages.com/60x70/http://steemitboard.com/@lynxialicious/comments.png?201903110308 1x, https://images.hive.blog/1536x0/https://steemitimages.com/60x70/http://steemitboard.com/@lynxialicious/comments.png?201903110308 2x" /><td>You made more than 300 comments. Your next target is to reach 400 comments. <p dir="auto"><sub><em><a href="https://steemitboard.com/@lynxialicious" target="_blank" rel="noreferrer noopener" title="This link will take you away from hive.blog" class="external_link">Click here to view your Board<br /> <sub><em>If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word <code>STOP <p dir="auto">To support your work, I also upvoted your post! <h6><a href="https://v2.steemconnect.com/sign/account-witness-vote?witness=steemitboard&approve=1" target="_blank" rel="noreferrer noopener" title="This link will take you away from hive.blog" class="external_link">Vote for @Steemitboard as a witness and get one more award and increased upvotes!

Cudowny post!! W niedługim czasie chcę odwiedzić Tajlandię, więc z zaciekawieniem wszystko czytałam!

Gorąco polecam również pozostałe posty o Tajlandii, może znajdziesz więcej inspiracji 😉 pozdrawiam!😘