Właśnie sobie tak rozmyślałem o swoim spierdoleniu i dochodzę do jednego wniosku. Primo, chyba każdy się zgodzi, że bycie zjebanym bierze się z naszej natury. To zazwyczaj nie przychodzi z czasem, a już po prostu jest. Z drugiej strony typowy anon nie wydaje się być głupszy czy ograniczony w porównaniu z jakimś wygrywem. Skąd więc potrzeba aliencji oraz introwertyzm? To chyba kwestia tego, że nigdy nie nauczyliśmy się skutecznie oszukiwać samych siebie, co jest niezbędne do socjalizacji. Pamiętam, że od małego guwniaka zawsze starałem się być fair wobec siebie i innych, jak coś spierdoliłem to spierdoliłem - przyznawałem się do tego choćby w myślach. Wygrywy tak nie mają. Przebojowi, otaczający się wiankiem przyjaciół - brną do przodu, zazwyczaj specjalnie się nad tym nie zastanawiając, a jeśli już to bardziej usprawiedliwiają się w swoich oczach niż krytykują.
A teraz weźmy polskiego Janusza. Pewnie gdzieś mu świta, że chuja to wszystko warte, a wyprodukowanie bachorów i mieszkanie na blokowisku to nie jest godne życie. Ale nie przyzna się do tego, bo ma tą jebane przeświadczenie, że tak powinno być. A chuja tam. Anon przynajmniej się przyzna, że jest spierdolony. Ja osobiście nie widzę się jako brzuchatego tate, co zapierdala codziennie punkt 7 swoim audi do gównopracy. A w weekend, he piwko i dawaj bożena bo zara skoki na jedynce. Bohatyrnąłbym tak po kilku latach.
Czasem po prostu odnoszę wrażenie, że wszyscy prowadzimy tak samo gówniane życie, tylko w psychice niektórych zabrakło trybika odpowiedzialnego za maskowanie tego faktu.
Hi! I am a robot. I just upvoted you! I found similar content that readers might be interested in:
http://pastyy.blogspot.ca/2015/09/filozofia-spierdolenia-2.html
Subtelność to zagubiona sztuka.