Mam dla was ciekawe pytanie. Zaznaczam, że nie znajdziecie na nie odpowiedzi.
Ludzie są podobno najbardziej rozwiniętym gatunkiem na naszej planecie. Bez wątpienia myślę, że nie trzeba tego wyjaśniać. Natomiast są rzeczy, w których odstajemy od innych gatunków.
Mimo naszego wysoko rozwiniętego intelektu jesteśmy zadziwiająco źle przystosowani fizycznie do życia na ziemi.
Szkodzi nam wysoka temperatura, doznajemy poparzeń słonecznych zaś gdy jest zimno, potrzebujemy grubych ubrań.
Jako jedyny gatunek na ziemi doznajemy bóli lędźwiowych, tak jak by działała na nas zbyt duża grawitacja.
Mamy niechęć do pożywienia występującego na ziemi, czyli chodzi tu o różne posiłki, które spożywamy.
Nasze noworodki mają niebywale duże głowy w stosunku do reszty ciała.
Generalnie ludzie nie posiadają praktycznie żadnych cech fizycznych, które pozwalałyby nam przetrwać w tych warunkach. Naszą jedyną skuteczną linią obrony jest nasz intelekt. Co, gdyby nie on ? Dlaczego jesteśmy tak słabo przystosowani fizycznie ?
Odpowiedzcie sobie sami: )
Ciekawe teorie mile widziane!
"Mam dla was ciekawe pytanie. Zaznaczam, że nie znajdziecie na nie odpowiedzi."
Ja wiem ale nie powiem :P
Ciekawy temat skłaniający do refleksji i dający tyle potencjalnych odpowiedzi ile ludzi na ziemi :)
Gdybym miał dowody, podzieliłbym się. Post ma na celu zaciekawić czytelnika i dać pytanie, na które w pełni nie jest w stanie odpowiedzieć. Dla mnie prawdziwa odpowiedź to taka oparta na dowodach. Pojawi się więcej takich. Pracuje też nad kanałem na D-T. Dzięki : )
Nie jesteśmy źle przystosowani, jesteśmy wszechstronni i całkiem wcześnie to zaczęliśmy, bóle lędźwiowe to niska cena. Powód postawy wyprostowanej to zmiana środowiska naszych przodków - wyprowadzili się z lasów na stepy, a może raczej, to lasy się wyprowadziły i pojawił się step. Gdy straciliśmy korony drzew, jako miejsca ucieczki, musięliśmy się stać bardziej mobilni - warto było coś widzieć poza gęstą trawą, aby ominąć drapieżnika, lub po prostu wiedziec gdzie się idzie, wyczaić wodopój, czy coś. Poza tym dawne człowiekowate, tak jak dzisiejsze małpy człekokształtne, to nie sprinterzy ale wspinacze - po ziemi poruszały się na 4 kończynach małymi podskokami i każdy zwierz dostosowany do biegania po gruncie jest od nich szybszy. Opłaca się wydłużyć i wyprostować nogi, ich chwytne palce zastąpić stopą (dobre oparcie i fajna dźwignia do biegania) i zmienić postawę na wyprostowaną - nie dość że się szybciej biega, to jeszcze cokolwiek widać znad trawy. To była spora pomoc, tym bardziej że nie mieliśmy węchu i słuchu drapieżników. Pojawiły się tez wolne ręce. Z narzędziami eksperymentowalismy już w lesie, tak jak dziś małpy człekokształtne. Gdy przestaliśmy się podpierać rękami to zaczęlismy wykorzystywać ich potencjał. Siłą rzeczy rósł też mózg, bo fajnie współpracował z rękami. Wyprostowana postawa sprawiła, że byliśmy nasłonecznieni na większej powierzchni - opłacało się zrzucić włosy i chronić się pigmentem. Musięliśmy też zmienić sposób dojrzewania, dzieciaki zaraz po urodzeniu, nie nadążały za szybkimi rodzicami, poza tym nie było sensu robić przystanków na schylanie się i karmienie mlekiem podczas uciekania, bardziej opłacało się wziąć szczyla na ręce - to, z kolei sprawiło, że szczyle musiały być jak najlżejsze i więc wydłuzył się proces osiągania sprawności. Byliśmy szybcy, mieliśmy coraz większe umiejętności budowy narzędzi i intelekt, a do tego, w trakcie adaptacji związanej z ciągłym spieprzaniem nauczylismy się tez wyjątkowej wytrzymałości. Antylopa, ani lew, ani gepard nie przebiegną maratonu, my może bylismy troche słabsi w sprincie, ale potrafiliśmy biec normalnym tempem całymi dniami- mogliśmy zacząć polować. Pierwsza taktyka łowiecka człowieka to takie chamskie stalkowanie - mogliśmy sobie spokojnie truchtać za ofiarą strasząc ją i zmuszając do kolejnych zrywów sprintu, aż za 10 czy którymś razem padnie zziajana i poczeka aż spokojnie dobiegniemy aby ją zamordować. Do dziś tak niektórzy polują w Afryce. Pozostała ostatnia kwestia - łysość. W słońcu była spoko, ale w nocy było zimno. Z pomocą przyszedł mózg i chwytne ręce- mogliśmy się ubierać w nasze ofiary i rozbierać, w zależności od temperatury i nasłonecznienia. Jak gdzieś grzało to wystarczy się tylko błotem i popiołem umazać w paski i kółka żeby wyglądać elegancko, jak zimno - to można kogoś obedrzeć ze skóry. Staliśmy się niezależni, rozleźliśmy się po całym globie, bo mogliśmy się dynamicznie dostosowywać do zmiany klimatu - jak zimno to futro, jak leje to dach se postawimy, jak leje za bardzo to łódka. Oczywiście, trochę się dostosowaliśmy do terenów zamieszkania. W europie jestesmy biali, w afryce czarni a w azji tacy średniożółci i mamy worki pod oczami z tłuszczem, bo doświadczyły nas mrozy północy. Ale to pierdoły, każda z ras sobie nieźle poradzi w każdym klimacie. A megafaune wybiło głupie zlodowacenie. Pogooglaj, są dowody, antropologia jest ciekawa, materiałów jest dużo. pozdro!
Nie jesteśmy źle przystosowani ? Wszystko, co opisałeś, potwierdziło tylko to, że nie jesteśmy fizycznie przystosowani do życia na tej planecie.
Opisane przez Ciebie fakty są trafne, ale odnoszą się do naszego intelektu. Bez niego nie wybudowałbyś dachu nad głową. Czym bylibyśmy bez niego. Łysymi małpami bez futra i zębów czy pazurów, którymi się obronimy.
intelekt jest fizycznym przystosowaniem. bez niego trzeba by było inwestować w nogi. pewnie wyglądalibyśmy jak raptory.:D